Burzliwy przebieg miało czwartkowe posiedzenie Rady Miasta Chicago. Jej członkowie zebrali się by głosować nad proponowanym referendum w sprawie statusu miasta sanktuarium. Do zatwierdzenia referendum potrzebna było obecności co najmniej 26 radnych. Wielokrotnie próbowano głosować jednak bezskutecznie. Spotkanie odbyło się w czasie, gdy burmistrz Brandon Johnson przebywał w Waszyngtonie, próbując uzyskać fundusze na walkę z kryzysem migracyjnym z którym Chicago zmaga się od sierpnia ubiegłego roku. Posiedzenie zakończyło się krzykami i oskarżeniami. Światła zostały wyłączone w trakcie chaotycznej debaty, gdy radni spierali się o to, jakie powinno być kworum. Kilku radnych opowiedziało się za tym, aby mieszkańcy zagłosowali w marcowym referendum w sprawie statusu Chicago jako miasta sanktuarium. „Zasada ta została ustanowiona w 1987 roku” – przypomniał radny Brenden Rilley. Dodał, że sytuacja w ostatnim czasie zmieniła się dramatycznie. „Nie sądzę, by ludzie kiedykolwiek wyobrażali sobie, że 20 tysięcy migrantów zostanie wysłanych autobusami do Chicago” – mówił Rilley.
Zobacz także
Close
-
16-latek postrzelony podczas kradzieży samochodu25 października, 2024