
W sobotę odbyła się akcja wsparcia dla imigrantów i małych firm. W chicagowskiej dzielnicy Little Village zebrali się nie tylko mieszkańcy, właściciele biznesów ale także politycy reprezentujący Illinois w Waszyngtonie.
Akcja pod hasłem: „Dzień Miłości i Oporu” była odpowiedzią na masowe deportacje nielegalnych imigrantów zapowiedzianych jeszcze podczas kampanii wyborczej przez Donalda Trumpa. Nadzoruje je wyznaczony przez prezydenta na „cara granic” Tom Homan. Organizacje broniące praw imigrantów twierdzą, że deportowani mogą być nie tylko groźni przestępcy ale także ludzie, którzy mimo braku legalnego statusu w USA ciężko pracują, mają rodziny i płacą podatki. Ucierpieć mogą na tym także firmy zatrudniające nieudokumentowanych imigrantów, wykonujący często pracę za najniższe stawki, za które nie chcą pracować Amerykanie. Według Białego Domu, ICE (Immigration and Customs Enforcement) aresztowało w całym kraju 8 tysięcy nielegalnych imigrantów. „Do tej pory w Little Village zatrzymano jedną osobę, o której wiemy” powiedział radny 22. okręgu Michael Rodriguez. „Ale strach w związku z zagrożeniem deportacjami odczuwalny jest każdego dnia” – dodał. Radny przypomniał, że organizacje broniące praw imigrantów mobilizują się, organizując protesty i wiece w całym kraju. Kongresman z Illinois, Jesús „Chuy” Garcia powiedział, że on i inni przywódcy Demokratów w Waszyngtonie ponownie wprowadzili ustawodawstwo, które nie pozwoliłoby agentom ICE i funkcjonariuszom straży granicznej (Customs and Border Patrol) na dokonywanie aresztowań w wrażliwych miejscach, w tym w kościołach i szkołach. Departament bezpieczeństwa wewnętrznego zniósł politykę dotyczącą tzw. obszarów wrażliwych po objęciu urzędu przez Trumpa. Właściciele biznesów w Little Village obawiają się nie tylko deportacji ale także zapowiadanych taryf w wysokości 25% na towary importowane z Meksyku.