W Chicago zamordowano w tym roku już blisko 700 osób. W porównaniu do 2019 odnotowano wzrost liczby przestępstw z użyciem broni o 50 procent. Z szacunków gazety „Chicago Sun-Times” wynika, że do minionej środy zamordowane zostały 693 osoby. Głównie to ofiary strzelanin. W 2016 roku, który uznano za najkrwawszy we współczesnej historii naszego miasta zamordowano 680 osób. Dane te potwierdzają statystyki departamentu policji. W całym 2019 roku zamordowane zostały 503 osoby, w 2018 – 550 a w 2017 – 664 osoby. Z kolei w 2016 ofiar zabójstw było aż 781. Nadkomisarz miejskiego departamentu policji, David Brown jeszcze w kwietniu mówił, że jego celem jest utrzymanie liczby morderstw poniżej 300. Dodał, że chce by Chicago było jednym z najbezpieczniejszych miast w USA. Póki co przestępczość mimo pandemii koronawirusa i wynikających z niej restrykcji nie spadła. W porównaniu do 2019 o 53 procent wzrosła liczba strzelanin choć nadal jest ona niższa o 9 procent od 2016. Do 15 listopada tego roku w Chicago odnotowano 2 898 strzelanin czyli o tysiąc więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Policja do tej pory zatrzymała 165 osób podejrzanych o morderstwa w tym roku. Warto dodać, że biuro koronera prowadzące również statystyki podało, że w 2020 odnotowano już 715 ofiar śmiertelnych morderstw. Wśród nich są osoby, które zginęły w policyjnych strzelaninach czy w samoobronie.