Właścicieli jednego z domów chicagowskiej dzielnicy Old Town zaskoczył mały dron, który wylądował na ich podwórku w niedzielę. Noemi Kopp-Tanaka natychmiast zablokowała go krzesłem ogrodowym i po rozmowie z mężem zdecydowała się wezwać policję. Zguba – jak się okazało- należała do ich sąsiada, Jeffa Joyce’a. Mężczyzna przyznał, że pilotował drona wraz ze swoimi znajomymi kiedy nagle stracił sygnał. Rozpoczął poszukiwania wartego 1.300 dolarów gadżetu. W końcu odzyskał drona. Jednak państwo Kopp uznali całe zajście za „ingerencję w prywatność”. „Jak można kogoś śledzić na prywatnym terenie bez pozwolenia” – pytał zdenerwowany Peter Kopp. Właściciel drona , Jeff Joyce powiedział, że nie miał zamiaru sprawiać nikomu kłopotów ani podglądać sąsiadów, chciał pokazać możliwości urządzenia swoim znajomym. Dodał, że dron służy mu także do pracy – jest właścicielem firmy naprawiającej dachy i często właśnie przy pomocy drona robi wyceny . Sam policjant przyznał , że była to jego pierwsza interwencja z powodu małego , bezzałogowego samolotu. Warto przypomnieć, że zgodnie z przepisami zatwierdzonymi przez Federalną Administrację Lotnictwa osoby prywatne mogą używać drony ale tylko w dzień, nie mogą ich pilotować w miejscach publicznych, drony muszą znajdować się też na określonej wysokości. Drony wzbudziły już ogółnokrajową dyskusję zwolenników i przeciwników tych nowoczesnych urządzeń.