Metropolia chicagowska jest wśród 23 największych w USA gdzie nadal notowany jest duży wzrost inflacji – wynika z analizy opublikowanej przez WalletHub. Amerykanie wciąż borykają się z niebotycznie wysoką inflacją, która w zeszłym roku osiągnęła szczyt jakiego nie notowano od 40 lat. Wprawdzie zaczęła ona zwalniać dzięki takim czynnikom jak podwyżki stóp procentowych przez Rezerwę Federalną (FED), to jednak w grudniu wskaźnik inflacji w ujęciu rocznym wyniósł aż 6,5%. Tak wysoka inflacja jest spowodowana wieloma czynnikami, w tym ciągłą obecnością pandemii COVID-19, wojną na Ukrainie i brakiem siły roboczej. Rząd ma nadzieję na kontynuację powstrzymywania inflacji poprzez dodatkowe agresywne podwyżki stóp procentowych. Mimo to skutki rosnącej inflacji mieszkańcy niektórych rejonów USA odczuwają bardziej. Jednak w niektórych miejscach inflacja rośnie szybciej niż w innych. WalletHub porównał 23 największe metropolie czyli MSA (Metropolitan Statistical Areas) pod względem dwóch kluczowych czynników związanych ze wskaźnikiem cen towarów i usług konsumpcyjnych, który mierzy inflację. Na tej podstawie przygotowano zestawienie metropolii, których mieszkańcy najbardziej odczuwają wzrost inflacji. Na pierwszy miejscu jest Miami-Fort Lauderdale-West Palm Beach na Florydzie, na drugim miejscu z tego samego stanu Tampa-St. Petersburg-Clearwater, na trzecim Dallas-Fort Worth-Arlington w Teksasie, na czwartym Riverside-San Bernardino-Ontario w Kalifornii a na piątym Seattle-Tacoma-Bellevue w stanie Waszyngton. Metropolia Chicago obejmująca Naperville i Elgin została uplasowana na 20. miejscu.